Polona/Labs

O potrzebie ochraniania zwierząt pożytecznych


    Od stuleci uznajemy pewne gatunki zwierząt za pożyteczne lub użyteczne, a inne za szkodniki. Jest to nie wątpliwie dowód naszego antropocentrycznego spojrzenia na świat. Zgodnie z tym stanowiskiem, zwierzęta są dla nas ważne i cenne jedynie wtedy oraz o ile przynoszą nam jakąś (wymierną) korzyść. Drugą, względną i dodatkową przesłanką jest gdy zwierzęta wzbudzają w nas jakieś pozytywne odczucia swoim wyglądem lub zachowaniem, mimo braku korzyści (np. panda wielka). W poglądzie tym nie ma miejsca na jakąkolwiek wartość zwierząt samych w sobie, wynikającą z nich samych lub z faktu bycia konicznymi składnikami środowiska naturalnego. Mimo ugruntowania dychotomicznego podziału na organizmy zwierzęce pożyteczne albo szkodliwe, obserwowalne jest jednak zwalczanie także zwierząt pożytecznych dla człowieka oraz niszczenie ich siedlisk.

    Przykładów nie trzeba szukać daleko, sklepy ogrodnicze pełne są pułapek, odstraszaczy, naboi, trucizn i repelentów na krety, w Internecie znajdziemy 1000 i 1 poradę jak pozbyć się tego ssaka z naszego ogródka bądź nie podpuścić do jego osiedlenia. A jednak, kret nie tylko jest zwierzęciem istotnym w środkowoeuropejskich ekosystemach, ale jest także pożyteczny dla ludzi, w tym ogrodników. Dostrzec można tu kres błędnego rozumowania o przydatności albo szkodliwości zwierząt, ocenianej z krótkowzrocznego (w przypadku kreta: nomen omen?) ludzkiego punktu widzenia.

    Coraz więcej mówi się obecnie o potrzebie ochrony także i tych zwykłych, „codziennych” zwierząt, a nie tylko gatunków wybitnie rzadkich, wybitnie pięknych czy egzotycznych. Tematykę tę porusza książka „O potrzebie ochraniania zwierząt pożytecznych” autorstwa Eugeniusza Janoty (1823-1878). Nie jest to bynajmniej publikacja pod żadnym względem nowa, została bowiem wydana już w 1866 r. przez wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego (https://polona.pl/item-view/565a5639-5dcd-44e6-babf-d66e52870794?page=8). Jak widać – pewne problemy nie zostały rozwiązane mimo upływu ponad półtora stulecia…

    Janota nie starał się jednak przekonać czytelników, że zwierzęta czy ich ekosystemy posiadają jakąś przyrodzoną im, obiektywną wartość. Zamiast tego, wielokrotnie i dobitnie zaznaczał, że źródłem szacunku dla przyrody powinien być fakt jej stworzenia przez Boga i bycia przez każde ze zwierząt elementem Jego rozumnego i celowego planu.

    Ilustracja – narządy zmysłów nietoperza stworzone idealnie do wykonywanych przez nie zadań (zdobywania pokarmu)

    Ponadto, podkreślał tytułową pożyteczność – użyteczność, przydatność, możliwość pośredniego czy bezpośredniego wykorzystania zwierząt przez człowieka. Kolejnym argumentem, jest możliwość nadmiernego rozmnożenia się populacji szkodników w przypadku wytępienia pożytecznych zwierząt. Te dwa mechanizmy – pozytywny i negatywny – winny, zdaniem autora, przekonać czytelników do ochronnych wybranych, korzystnych dla nas gatunków zwierząt.

    No właśnie, jakich zwierząt? Jakie gatunki, rodziny i rodzaje są, według Janoty, przydatne człowiekowi, a jednocześnie – przez niego niedoceniane?

    Książka podzielona jest w sposób systematyczny (choć nie do końca przemyślany, a ponadto przyjmowana przez autora systematyka nie w pełni zgodna jest ze współczesną), na ssaki, ptaki, „płazy” (to jest gady i płazy w naszym rozumieniu) i ryby. Wbrew tytułowi, nie wszystkie jednak spostrzeżenia w niej zawarte dotyczą „zwierząt pożytecznych” – lecz także tych uznawanych za szkodniki. Zdecydowanym brakiem omawianej książki jest brak bardziej szczegółowych informacji dotyczących owadów.

    Wśród ssaków, opisane zostały zwierzęta roślinożerne, jak i drapieżne, w tym owadożerne. Osobne rozdziały obejmują: nietoperze, wspomniane wyżej krety, ślepuszonki („kretomyszy”), jeże. Łącznie opisano gatunki takie jak: borsuk oraz – negatywnie ocenione przez Janotę – tchórz, gronostaj i łasica.

    Ilustracja: ślepuszonka (fragm.)

    W grupie drugiej autor wyszczególnił: sępy, orły, różne gatunki sokołowatych (z podrozdziałami traktującymi o rarogach, sokołach wędrownych, drzemlikach, kobuzach, kaniach, błotniakach, pustułkach, myszołowach, itd.), różne gatunki sów (z podrozdziałami na temat poszczególnych ich gatunków), ptaki śpiewające (m.in. drozdy, podkamionki, pokrzywki, jaskółki, łuszczaki, w tym wróble, krzywodzioby, orzechówki, gawrony i kawki), „krzykacze” (kozodój, jerzyk, dudek, żołna, zimorodek, krasnowronka), „łażącze” (np. kukułka, dzięcioły), kuraki (gołębie, głuszce, cietrzewie, jarząbki, kuropatwy i przepiórki), ptaki brodzące, w tym czaple, bociany i dropie. Katalog wybranych gatunków ptaków zawiera wiele gatunków ocenionych przez XIX-wiecznego autora jako szkodniki. Były to, przede wszystkim, ptaki drapieżne. Na negatywną ocenę zasłużyły m.in. liczne gatunki chronione współcześnie, w tym orły przednie, bieliki, puchacze, sokoły, bociany czarne, tracze, gęsi i in.

    Wśród „płazów” autor wyszczególnił żółwie, jaszczurki, węże, żaby, ropuchy i salamandry, zaś rybom poświęcił jedynie krótką dwustronnicową notkę.

    Ilustracja: jeż jedzący żmiję

    W przypadku każdego z powyższych typów, podana została w zarysie charakterystyka morfologiczna i fizjologiczna, wskazane zostały korzyści, obalone zostały popularne mity na temat danego zwierzęcia, a także zaproponowane zostały sposoby ochrony i polepszenia stanu populacji danych zwierząt.

    Szczególnie interesujące są lokalne, historyczne i gwarowe nazwy zwierząt oraz opisy stanów faktycznych i szczegóły z gospodarki rolnej i leśnej z połowy XIX stulecia. W związku z tym, „O potrzebie ochraniania zwierząt pożytecznych” stanowi nie tylko interesujący materiał popularyzatorsko-przyrodniczy, lecz także cenne źródło dla polskiej zoologii, historii weterynarii, etnografii i dziejów szeroko pojętej gospodarki rolnej. Była ona napisana z punktu widzenia zaboru austriackiego i na potrzeby ówczesnej gospodarki galicyjskiej, stąd też zakres gatunków charakterystycznych dla tych terenów, a także dobór przytoczonych sytuacji, uwarunkowań faktycznych czy uregulowań prawnych. Również w tym zakresie przedmiotowa publikacja pozostaje interesującą pozycją historyczną.

    Czy jednak może być ciekawa i przydatna także dla nie-historyków? Owszem! Książka ma charakter popularnonaukowego poradnika. Mimo wspomnianego uniwersyteckiego wydawnictwa, nie jest to w żadnym wypadku hermetyczny podręcznik akademicki. Nie znajdziemy w niej także naukowego żargonu czy skomplikowanych łacińskich fraz i teorii naukowych. Napisana jest językiem prostym i w pełni zrozumiałym również dla współczesnego czytelnika.

    Na odbiór pracy wpływa niestety nierównomierne rozmieszczenie rycin. O ile początkowe rozdziały są stosunkowo dobrze zilustrowane, to dalsza część publikacji pozbawiona jest stosownych materiałów ikonograficznych.

    W świetle obecnej nauki zdezaktualizowały się nie tylko  poszczególne detaliczne informacje, lecz także przeświadczenie o celowości istnienia poszczególnych zwierząt lub zamiarowości ich działania, a przede wszystkim – tezy o samej obiektywnej „szkodliwości” czy „zbędności” poszczególnych gatunków. Niemniej jednak wiele z informacji w niej zawartych pozostaje aktualne po dzień dzisiejszy, a pozostałe bez problemu można skonfrontować z nowszymi publikacjami czy danymi zawartymi na stronach internetowych.

    Aktualne pozostaje także sumaryczne przesłanie: chrońmy zwierzęta i ekosystemy! Nawet jeśli nie zgadzamy się z argumentacją sprzed ponad 150 lat, to zróbmy wszystko co w ramach naszych możliwości by zapewnić zwierzętom dalszą spokojną i niezakłóconą egzystencję. Nie można powiedzieć, że kret czy jeż, drozd czy gacek się nam za to odwdzięczą. Stanowisko takie zakładałoby celowe i ukierunkowane, a co więcej – życzliwe nam postępowanie zwierząt. Niemniej jednak – one będą żyć spokojnie i robić swoje, a dzięki temu (między innymi) i my, ludzie, będziemy mogli żyć w spokoju i w zdrowiu.

    Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego