Polona/Labs

Narracje spiskowe w polskiej historii: studium przypadków


    Teorie spiskowe towarzyszą ludzkości od zarania dziejów. Myśląc o nich, przywołujemy obrazy tajemniczych sił, które zza kulis wpływają na losy społeczeństw i państw. W naszej wyobraźni pojawiają się sylwetki finansistów i przemysłowców, którzy kierują światem, realizując starannie zaplanowane strategie. Widzimy przedstawicieli określonych grup etnicznych, którzy, pod pozorem dbałości o dobro wspólne, manipulują mediami i polityką w celu kontrolowania mas.

    Słownik Lindego nie zawiera definicji terminu spisek, ale podaje znaczenie przymiotnika spiskowy jako sprzysiężony lub buntownik. Spisek, intryga, tajemne działanie są faktem historycznym, do nich naprawdę dochodzi. Biskup krakowski Stanisław został skazany na karę śmierci przez obcięcie członków za spiskowanie przeciwko królowi Bolesławowi Szczodremu. Słynny bunt krakowian pod przewodnictwem wójta Alberta przeciwko Władysławowi Łokietkowi musiał być starannie zorganizowany w tajemnicy. Konstytucja 3 maja została uchwalona w wyniku działań konspiracyjnych. Choć Rewolucja Francuska z końca XVIII wieku sama w sobie nie była do końca spiskiem, wiele grup i postaci politycznych z tamtego okresu działało w sposób tajny, prowadząc do planowania różnych akcji, które przyczyniły się do wybuchu rewolucji. Powstanie listopadowe też było przygotowywane w konspiracyjnych warunkach. Moglibyśmy zapewne podawać kolejne przykłady i dyskutować nad precyzyjnym zdefiniowaniem pojęcia spisku w historii, jednak istotną różnicą między faktycznym spiskiem a teorią spiskową jest przypisywanie określonym działaniom ukrytego celu, a więc nadinterpretowanie otaczającej nas rzeczywistości i doszukiwanie się związków przyczynowo-skutkowych. Dotyczyło to szczególnie klęsk żywiołowych, takich jak zarazy, susze, powodzie czy nieurodzaje, ale obejmowało również rozwój technologiczny oraz kwestie związane z ludzką moralnością.

    ŻYDZI

    Najbardziej oczywistą grupą narażoną na teorie spiskowe była społeczność żydowska. Stanowili przez wieki odrębną grupę kulturową i religijną, a ich działalność w chrześcijańskim świecie budziła nieufność. Marcin Bielski w swojej kronice podkreśla szczególne starania Żydów, aby sposób ich życia oraz tradycje pozostawały unikalne i odrębne. Zaznacza, że osiągnięcie tego wymagało świadomego unikania wpływów zewnętrznych, co pozwalało zachować charakterystyczną tożsamość i ciągłość obyczajów. Niechęć i kreowane przesądy nadawały im wizerunek morderców Chrystusa, czyhających na sprofanowanie hostii, a przede wszystkim dokonywanie tzw. mordów rytualnych na chrześcijanach. W dziejopisarstwie, najczęściej przypisywanym przypałem mordu rytualnego jest zabójstwo Szymona z Trydentu. Chłopiec, który miał około dwóch lat zaginął w mieście przed wielkanocną roku 1475 roku, jego ciało znaleziono w pobliżu żydowskiej dzielnicy. Zdarzenie to szybko stało się zarzewiem antyżydowskich oskarżeń, w tym stwierdzenia, że Żydzi zamordowali Szymona jako rytualną ofiarę w celu pozyskania krwi na potrzeby rzekomych praktyk religijnych. Sprawa zakończyła się brutalnymi represjami wobec lokalnej społeczności żydowskiej – 15 Żydów aresztowano, zostali torturowani i spaleni na stosie, a ich majątki zarekwirowano. Jeden z pojmanych Żydów miał, według relacji wymuszonych torturami, przyznać, że krew chrześcijańska, szczególnie dziecka, rzekomo sprzyja zbawieniu duszy żydowskiej. Aby to osiągnąć, miano dokonywać rytualnych mordów na wzór męki Chrystusa. Pierwszy proces sądowy dotyczący zarzutu o mord rytualny na ziemiach polskich miał miejsce w 1547 roku w Rawie Mazowieckiej. Oskarżono Mojżesza i Abrahama o porwanie syna miejscowego krawca Michała. Zgodnie z relacją Przecława Mojeckiego i Szymona Hubickiego, zostali oni skazani na spalenie na stosie na podstawie „dowodów” uzyskanych przez „wymuszenie przyznania się” (prawdopodobnie poprzez tortury). Orzeczono także dożywotnie wygnanie Żydów z Rawy Mazowieckiej, z zakazem osiedlania się tam w przyszłości.

    Sebastian Miczyński, profesor Uniwersytetu Krakowskiego, niezwykle upierdliwy awanturnik, który przysporzył swojej uczelni wielu problemów, próbował przekonać posłów na sejmie walnym w 1618 roku o szkodliwej działalności gospodarczej Żydów. Swoją niechęć do społeczności semickiej wyraził w broszurze Zwierciadło Korony Polskiej (1618). W publikacji tej oskarżał Żydów nie tylko o rytualne morderstwa, ale także o współpracę z… Turkami. Miczyński wymieniał rzekome miejsca domniemanych zbrodni rytualnych, od Krakowa przez Łęczycę, Litwę, okolice Szydłowa, Podlasie, Staszów i wieś Sielc:

    Co się przykładów wyliczaniem w jasnej rzeczy bawię? Azaż roku przeszłego [1617] w Lublinie na Trybunale nie o zamordowanie dziecięcia ze wsi Siele od Łukowa trzy mile Żyda godnego palu albo ćwiertowania i ogniem spalenia dwakroć ścięto (s. 18).

    Broszura Miczyńskiego wzbudziła gwałtowną reakcję kahału krakowskiego, który natychmiast zwrócił się do króla Zygmunta III Wazy z protestem. W efekcie kancelaria królewska wydała dokument zakazujący druku i rozpowszechniania Zwierciadła Korony Polskiej, uzasadniając go tym, że publikacja wznieca tumulty i sprzyja aktom przemocy wobec Żydów. Dla samego Miczyńskiego interwencja królewska oznaczała koniec kariery akademickiej. Został usunięty z uniwersytetu i odcięty od swojej katedry, co ostatecznie przyćmiło jego dalsze działania i reputację jako uczonego.

    Byli i tacy, którzy wprost żądali wygnania Żydów z Rzeczypospolitej oraz zniesienia Konfederacji Warszawskiej (1573), która gwarantowała wolność religijną, jak Hieronim Gostomski. Na sejmie w 1605 roku domagał się wygnania Żydów z Rzeczypospolitej, nazywając ich srokami i twierdząc, że skubią oni chrześcijan, mając na myśli przypadki dokonywania mordów rytualnych, których sam był świadkiem.

    Podobne oskarżenia przedstawiał bernardyn i pisarz religijny Gaudenty Pikulski w dziele Złość żydowska przeciwko Bogu i bliźniemu (1758), który twierdził, że Żydzi na Litwie potrzebują rocznie 30 garnców krwi (około 60-90 litrów), a w Koronie jeszcze więcej. Przez cały funkcjonowania Rzeczypospolitej okres Żydzi byli oskarżani o bluźnierstwa, a miejscowe społeczności domagały się ich usunięcia z poszczególnych regionów lub całego terytorium Rzeczypospolitej. Najwięcej żądań wypędzenia Żydów pojawiało się w instrukcjach sejmikowych z Mazowsza, gdzie szlachta często sprzeciwiała się ich obecności, mimo że sami wielokrotnie powierzali im rolę arendarzy i faktorów w swoich majątkach. Jednak to zbieżność interesów między szlachtą a Żydami częściej okazywała się silniejsza niż religijne uprzedzenia i nietolerancja. Oskarżenia o bluźnierstwa bywały też pretekstem do wymuszania wyższych podatków od społeczności żydowskiej.

    Kiedy oskarżenia o mordy rytualne przestały wywoływać oburzenie i tanią sensację, pojawiła się nowa pożywka napędzająca żydowskie teorie spiskowe. Na początku XX wieku pojawiły się w całej Europie Protokoły mędrców Syjonu, czyli sfabrykowany dokument, który rzekomo przedstawia plany żydowskich przywódców zmierzających do przejęcia globalnej władzy. Dokument opisuje fikcyjne protokoły (sprawozdania) z zebrań żydowskich „mędrców” omawiających sposoby manipulacji mediami, gospodarką i polityką w celu zdobycia dominacji nad światem. W 1900 roku w Krakowie ukazała się z kolei broszura Kanalizacja miasta Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlatanerii (1900), w której anonimowy autor przedstawił teorię spiskową, łącząc rozwój warszawskiej infrastruktury, zwłaszcza systemu kanalizacyjnego, z domniemanym planem przejęcia kontroli nad mieszkańcami miasta przez społeczność żydowską. W publikacji projekt kanalizacji określono jako pseudonaukowy i zbędny, zarzucając jego twórcom celowe oszustwo techniczne. Autor kwestionował naukowe podstawy przedsięwzięcia i opierał swoją argumentację na antysemickich przesłankach. Broszura insynuowała także, że budowa kanalizacji przynosi korzyści społeczności żydowskiej, zarówno materialne, jak i polityczne, co rzekomo wpisywało się w szerszy plan kontroli nad miastem. Tym samym tekst wpisywał rozwój infrastruktury w kontekst teorii spiskowej, wzmacniając stereotypowe narracje o żydowskiej dominacji.

    W okresie międzywojennym Żydom zarzucano także… rozpowszechnianie pornografii. Ks. Dr. Stanisław Trzeciak w publikacji Pornografia narzędziem obcych agentur (1938). Według duchownego, pornografia jest czynnikiem prowadzącym do rozwiązłości, rozkładu rodzin, wzrostu przestępczości i innych patologii społecznych, takich jak choroby psychiczne czy destrukcja więzi międzyludzkich. Przypisuje rozpowszechnianie pornografii w Polsce przede wszystkim środowiskom żydowskim, co opiera na wyrokach sądowych i przykładach, które podaje z warszawskiego życia publicznego. Wskazuje między innymi na przypadki konfiskaty materiałów pornograficznych w żydowskich firmach, działalność księgarni w pobliżu synagogi, a także działalność prasową Żydów, którą oskarża o szerzenie demoralizacji, bezbożnictwa i komunizmu. Ponadto Trzeciak wysuwa postulat ograniczenia wpływów żydowskich na polską prasę i kulturę, nazywając to odżydzeniem przestrzeni wydawniczej.

    JEZUICI

    W XVII-wiecznej Rzeczypospolitej Obojga Narodów popularną teorią spiskową było przekonanie, że jezuici dążą do przejęcia władzy nad światem. Na ziemiach polskich jezuici pojawili się w 1564 roku i błyskawicznie nabrali szczególnego znaczenia, pełniąc funkcje spowiedników na dworach królewskich i magnackich, co zapewniało im bliski dostęp do kulisów życia politycznego. Do kasaty zakonu w 1773 roku byli spowiednikami każdego króla w Rzeczypospolitej. Kształcili synów szlacheckich w swoich szkołach, wpływając na rozwój intelektualny i moralny elity oraz umacniając katolicką tożsamość całych pokoleń. Nie dziwi więc, że protestanci widzieli w jezuitach faktyczne zagrożenie, dostrzegając, że dla realizacji swoich celów byli gotowi zrobić wszystko, by pokonać heretyków. Z tego powodu zakon jezuicki stał się ucieleśnieniem intryg i politycznego wpływu papieża, którego celem było podporządkowanie świata władzy papieskiej. Sojusz jezuitów z tronem w Rzeczypospolitej budził wśród niektórych wielu przedstawicieli szlachty opór wobec dominacji kleru oraz obawy związane z fanatyzmem religijnym, który propagowało Towarzystwo Jezusowe.

    Negatywny obraz niecnej działalności jezuitów został w dużej mierze wykreowany przez Hieronima Zahorowskiego, który w 1614 roku opublikował broszurę antyjezuicką zatytułowaną Monita privata Societatis Jesu (Sekretne Rady Towarzystwa Jezusowego). Dzieło to zyskało ogromną popularność w całej ówczesnej Europie, a w samych księstwach niemieckich zanotowano ponad 20 wydań. Paszkwil znany jest również pod tytułem Monita Sekreta, ponieważ w kolejnych edycjach modyfikowano i uzupełniano jego treść. Hieronim Zahorowski pochodził z prawosławnej rodziny szlacheckiej mieszkającej na Wołyniu. Jako młody człowiek został posłany do kolegium jezuickiego, co w braku innych szkół było praktykowane nawet przez innowierców. Pod wpływem nauki w kolegium jezuickim Zahorowski przyjął katolicyzm, a następnie w 1599 roku wstąpił do zakonu. Monita Sekreta jest swoistym zapisem kariery duchownej Zahorowskiego oraz niezadowolenia z jej przebiegu, które związane było z poczuciem braku spełnienia, ponieważ nie rozwijała się tak, jakby tego pragnął. Chciał odzyskać swój majątek wniesiony przy wstępowaniu do zakonu. Dlatego też skonfliktował się ze swoimi współbraćmi.

    Jak opisywał w swoim dziele ex-jezuita, jednym z kluczowych aspektów działalności jezuitów była strategia zdobywania wpływowych pozycji społecznych i ekonomicznych. Zakładali kolegia i klasztory nie w ubogich peryferiach, lecz w głównych miastach, w obszarach zamożnych i wpływowych. W ten sposób zyskiwali nie tylko władzę, ale i prestiż, który wykorzystywali do dalszego umacniania swojej pozycji. Ważnym elementem funkcjonowania jezuitów była umiejętność ukrywania swoich dochodów, często nawet przed współbraćmi. Ta tajemniczość budziła nieufność, a także umożliwiała im gromadzenie majątku, który mógł być wykorzystywany w późniejszym czasie do realizacji swoich zamierzeń. Pragnienie bogactwa często prowadziło ich do spoufalania się z możnymi i wpływowymi ludźmi, co niejednokrotnie wiązało się z moralnie wątpliwymi praktykami. Jezuitów cechowała także zdolność do manipulacji, zarówno w sferze społecznej, jak i w obrębie kościelnych urzędów. Dążyli do zniewolenia umysłów monarchów i wpływowych osobistości poprzez przymilanie się i oferowanie różnych upominków, które mogłyby przynieść im korzyści. Ich działanie często przypominało grę w szachy, w której każdy ruch musiał być starannie przemyślany i dostosowany do bieżącej sytuacji. Wiele z tych praktyk przejawiało się także w obszarze sakramentu spowiedzi, który był wykorzystywany jako narzędzie do kontrolowania i manipulowania wiernymi. Jezuitów potrafili przekuć ten sakrament w narzędzie władzy, zmuszając swoich penitentów do zwierzeń, które mogłyby zostać później wykorzystane przeciwko nim. Nie bez znaczenia była także strategia dotycząca młodzieży posyłanej na naukę do jezuitów. Matki, które pragnęły, by ich synowie podjęli decyzję o wstąpieniu do zakonu, potrafiły skutecznie utrudniać im życie brakiem pieniędzy. W ten sposób młodzież, znajdując się w trudnej sytuacji finansowej, łatwo dawała się nakłonić do wstąpienia do jezuitów, co stawało się dla nich nie tylko rozwiązaniem materialnym, ale i sposobem na uniknięcie wstydu przed rodziną. Kiedy młodzi adepci zaczynali wykazywać oznaki buntu lub gdy decydowali się zapisać swój majątek rodzinie, stawali się celem surowych sankcji. Zahorowski ujawnił, jak bezwzględnie zakon potrafił się pozbywać niewygodnych członków. Na przykład, osoby wytypowane do wydalenia były poddawane srogim umartwieniom, a ich występki nagłaśniane w celu publicznego zawstydzenia.

    Popularność tego dzieła, musiała zaskoczyć samego Zahorowskiego, któremu złość na swój zakon po pewnym czasie… przeszła. Choć otwarcie krytykował jezuitów, a jego pismo stało przyczynkiem do wykreowania negatywnego PR-u wokół zakonu, doszedł z nimi do porozumienia. Jak podają źródła, przed śmiercią, Zahorowski wystąpił w obronie jezuitów, wycofując swoje wcześniejsze oskarżenia, ponadto hojnie wspierał jałmużnami, zapisał także swoją bibliotekę kolegium lubelskiemu. Trudno ustalić, co takiego skłoniło Zahorowskiego do pojednania z jezuitami. Wydaje się, że jego zmienne usposobienie, cechujące się kłótliwością mogło odegrać kluczową rolę w tym procesie. Przypuszczalnie, także wpływ jego krewnego księdza Jerzego Zbaraskiego, który wcześniej wspierał Zahorowskiego w walce z zakonem, mógł osłabić jego opór, zwłaszcza że Zbaraski zmarł w 1630 roku. Paradoks całej sprawy polega na tym, że Zahorowski uzyskał przebaczenie od jezuitów, a ponadto otrzymał zgodę prowincjała zakonu na pochówek w podziemiach kościoła jezuickiego w Lublinie, gdzie po śmierci w 1634 roku został pochowany.

    WCZEŚNI ANTYSZCZEPIONKOWCY?

    W XIX i XX-wiecznej prasie można znaleźć wiele interesujących informacji o życiu codziennym, które okazują się zaskakująco bliskie współczesnym nam realiom. Dziennik polityczny i społeczny „Iskra” z dnia 18 lutego 1922 donosi o incydencie w Dąbrowie, gdzie rodzice sprzeciwili się interwencji urzędników miejskiego urzędu zdrowia, którzy chcieli zabrać ich dzieci chore na ospę do szpitala. Rodzice stanowczo odmówili zgody, co doprowadziło do interwencji policji, która siłą zabrała dzieci. Dodatkowo, matka odmówiła zaszczepienia się przeciwko ospie, co również wymagało wsparcia policji. Strach przed szczepionkami był tak silny, że w niektórych przypadkach prowadził do tragicznych wydarzeń. W wyniku obaw i nieufności wobec nowych metod leczenia, zdarzały się sytuacje, które miały poważne konsekwencje zdrowotne lub społeczne. Notka ze „Słowa Częstochowskiego” z 3 listopada 1935 informuje o tragicznym przypadku w okolicach Kiszyniowa, gdzie ojciec zamordował swoją sześcioletnią córkę, aby – według jego przekonania – uchronić ją przed jeszcze większym zagrożeniem. Mężczyzna wierzył, że szczepienie przeciwko ospie sprowadza na dzieci demony, dlatego zdecydował się zabić córkę, aby uchronić ją przed opętaniem. Podobne narzędzie szatana dostrzegano w… radiu. Expres Zagłębia z 19 stycznia 1928 informuje o incydencie w Częstochowie, gdzie grupa kobiet zaatakowała monterów anten radiowych. W mniej zurbanizowanych rejonach radio było postrzegane jako zjawisko nadprzyrodzone, wywołujące strach przed „czarami” i „złymi mocami”. W związku z tym przekonaniem dochodziło do aktów wandalizmu, takich jak niszczenie aparatów radiowych, zrywanie anten czy sabotowanie ich montażu. Takie reakcje wynikały z nieznajomości nowej technologii i obaw związanych z jej wpływem na życie codzienne.

    Okazuje się zatem, że w historii wszystko już było.  Zawsze znajdzie się ktoś lub coś, co zostanie oskarżone o manipulowanie losami świata i niszczenie wszystkiego, co nie pasuje do jego wizji. Takie oskarżenia najczęściej prowadziły do nieuzasadnionych prześladowań, podsycając uprzedzenia i nietolerancję. Łatwo jest kogoś oczernić – wystarczy rzucić błotem, a coś się zawsze przylepi. W ten sposób zasiać strach, niepewność i podziały w społecznościach, które mogłyby zjednoczyć się, by stawić czoła rzeczywistym wyzwaniom.

    Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego